środa, 29 stycznia 2014

Rozdział 47 - All That Matters


*Niall*
Nim się spostrzegłem siedziałem na lotnisku. Oczywiście odpowiednio zamaskowany. Nie potrzebuję teraz ataku papsów. Telefon nie przestawał wibrować, co doprowadzało mnie szczerze do szału. Wyłączyłem go i z niecierpliwością czekałem na mój lot. 
Spojrzałem przez okno, Londyn. Mój dom, moje miasto, to tu się to wszystko zaczęło i to właśnie tu trzeba to naprawić. Chwilką lekkich wstrząsów i stałem już przed lotniskiem. Pierwsza lepsza taksówka i jedziemy. Tylko teraz pytanie gdzie. To dziwne jestem już tyle czasu z nią, a ani nie poznałem jej rodziców, ani też nie mam pojęcia gdzie mieszkała jej babcia. Londyn to dość duże miasto, ale jeśli nawet miałbym odwiedzić każdy dom i tak ją znajdę. Nie poddam się tak łatwo. Pierwsza myśl jaka mi wpadła do głowy to dom jej i Oliv, kto wie. Może akurat tam gdzie bym się nie spodziewał ją znajdę. Przeszukałem kieszenie i podziękowałem Bogu że jej przyjaciółka obdarzyła mnie kluczem do tego miejsca. Otworzyłem drzwi z nadzieją która po chwili zgasła. Pusto, udałem się do jej dawnego pokoju, no po tym wszystkim to możliwe że obecnego, trochę ubrań walało się po podłodze. Jeszcze pachniały nią. W łazience nadal czuć było zapach jej perfum. Samotna łza zakręciła się w moim oku. Byłem zły, a nawet wściekły, na samego siebie. Nikt inny tylko ja tutaj zawiniłem. Spierdoliłem wszystko, a najgorsze jest to że mam tego świadomość. Ta cholerna świadomość mnie niszczy. Ta pustka, samotność mnie zabija od wewnątrz. Nie czuję już tego co wcześniej, tej chęci do uśmiechu, nie czuję już tej miłości która mnie wypełniała, nie czuję chęci do życia. To wszystko czego teraz nie czuje, zostało mi zabrane wraz z nią. To wszystko powodowało że chciałem być uśmiechnięty, powodowało chciałem zarazić cały świat pozytywną energią która we mnie buzowała. Dziś już tego nie potrafię. Dziewczyna dla której chciałem być najlepszy, uczyniła mnie najgorszym pozostawiając. Zabrała ze sobą wszystkie kolory. Jestem już tym zmęczony. Dość, mam po prostu dość.
Poczułem się śpiący, zdecydowanie śpiący. Nie zdążyłem się obejrzeć gdy leżałem już na jej łóżku coraz bardziej przymykając zmęczone oczy.
Proszę nie...
Nie zostawiaj mnie....
Nie potrafię tak żyć....
To ja pokochałem cię pierwszy..
To ja byłem przy tobie zawsze...
Byłabyś ze mną szczęśliwsza....
Nie mów "I do"....
Zerwałem się na równe nogi. Koszmar. Krzyczę a nikt nie słyszy. Ona z innym. Przed sakramentalnym pytaniem. Może to właśnie był dla mnie jakiś znak. Może mam odpuścić bo nie jesteśmy sobie pisani, albo wręcz przeciwnie, mam walczyć bo nie mogę dopuścić żeby sen się spełnił. Tak to z pewnością to drugie.
Spałem z jej swetrem. Tak bardzo przeze mnie uwielbianym. Biały, miękki i zawierający chociaż cząstkę jej. Wstałem postanowiłem się trochę ogarnąć i udać na poszukiwania. Kuchnia, tego teraz było mi potrzeba. Pomieszczenie czyste i sterylne bo w sumie nikt tu nie bywał od pewnego czasu. Lodówka jest pusta, jakoś to przeboleje, potrzeba mi tylko wody. Znalazłem w szafce butelkę wody, śmiało ją odkręciłem i  łyknąłem porządną ilość. Usłyszałem jakieś skrzypienie i dźwięk przekręcanego klucza. O co chodzi. Wziąłem pośpiesznie pierwsze co miałem pod ręką czyli jakiś wazon i wychyliłem się zza ściany by spojrzeć na otwierające się drzwi wejściowe. To ona. W tym momencie wszystko co tak układałem sobie w głowie, wszystko co chciałem jej powiedzieć wyleciało. Już chciałem się odezwać gdy jeszcze ktoś wszedł za nią. Jakiś chłopak. Dość wysoki, przystojny brunet. Co to do cholery ma być. Z tego całego zaskoczenia upuściłem trzymany w rękach wazon. Zdemaskował mnie i narobił nie małego bałaganu. 
Spojrzałem w jej oczy, w sekundzie napełniły się płynem. Widziałem tylko ból i tęsknotę. Miałem chęć rzucić się na nią i nigdy nie wypuszczać jej z moich ramion. Ale niestety ktoś nam przeszkadzał, ktoś niemile widziany, przynajmniej przeze mnie. Tak przyznam byłem zazdrosny. Ba byłem cholernie zazdrosny. Jednak to nie zmieniło mojego trzeźwego myślenia. Nie zrobiłem nic, zupełnie nic, nie odezwałem się, nawet się nie ruszyłem, tylko tępo patrzyłem w jej oczy. Robiła to samo. Przybysz chyba zrozumiał o co chodzi i grzecznie przepraszając wyszedł. Zrobiłem jeden niepewny krok w przód spoglądając na jej reakcje. Nie drgnęła.
Wykonałem kolejne dwa, zachowując bezpieczną odległość od niej. Odległość którą chciałem jak najszybciej zmniejszyć do zera. Tak bardzo chciałem ją dotknąć, przytulić, pocałować...
- Ja.. - zacząłem, lecz nie potrafiłem wypowiedzieć nic więcej, patrząc na jej zapłakaną twarz
- Może popełniam największy błąd w życiu, ale żyje się tylko raz - powiedziała cicho i zmniejszyła odległość między nami do minimum
Ostrożnie dotknąłem dłonią jej policzka, by sprawdzić czy jest prawdziwa, czy to przypadkiem nie sen. Była prawdziwa i była przeznaczona tylko dla mnie. Byłem tego pewny. Delikatnie pogładziłem kciukiem jej policzek bojąc się że w każdej chwili może się rozpłynąć. Nie pewnie zbliżyłem się tak że nasze usta prawie się złączyły. Ona dokończyła tą czynność likwidując jakąkolwiek pustą przestrzeń między nami a zarazem tą pustkę we mnie. Z początku pocałunek był delikatny i niepewny, lecz z czasem zaczął zmieniać się w coś bardziej namiętnego, nieprzewidywalnego, coś czego wcześniej jeszcze nie doświadczyliśmy. Wystarczyły sekundy abyśmy znaleźli się na górze w jej sypialni. Wiedziałem że jeśli teraz się nie ogarniemy to potem będzie już za późno. Oparłem ja o ścianę i lekko się odsunąłem.
- Jesteś tego pewna? Bo potem będzie już za późno by się zatrzymać - spytałem nie odrywając od niej wzroku
- Raczej tak - powiedziała niepewnie
- Musisz mieć 100% pewność - spoważniałem
- Jestem pewna a teraz nie gadaj i nie przerywaj! - podniosła głos i się zaśmiała
- Kocham... - nie zdążyłem więcej powiedzieć z wiadomych przyczyn
Lekko uniosłem ją za uda i oplotła mnie nimi dokoła bioder. Jednym ruchem obróciłem nas i skierowałem w stronę łóżka. Delikatnie ułożyłem ją na miękkim materacu i zawisnąłem nad nią.  Złapała za końce mojej koszulki i podciągnęła ją ku górze, ja to samo chwilę później uczyniłem z jej bluzką. W jej oczach płonęły wcześniej nie ukazywane iskierki. Odrywając się od jej ust, tworzyłem mokrą ścieżkę pocałunków w każdym milimetrze jej ciała.

19 komentarzy:

  1. ROCZNICA http://sheistakenbutstillhere.blogspot.com/

    OdpowiedzUsuń
  2. TO KONIEC NASZEJ MIŁOŚCI KAYLA
    http://sheistakenbutstillhere.blogspot.com/

    OdpowiedzUsuń
  3. Nowy początek http://sheistakenbutstillhere.blogspot.com/

    OdpowiedzUsuń
  4. http://diaryofmrsstyles.blogspot.com/

    OdpowiedzUsuń
  5. http://sheistakenbutstillhere.blogspot.com/ NOWY

    OdpowiedzUsuń
  6. NOWY DANGER CZY ABY NA PEWNO http://sheistakenbutstillhere.blogspot.com/

    OdpowiedzUsuń
  7. http://sheistakenbutstillhere.blogspot.com/ Nowy

    OdpowiedzUsuń
  8. wciąż go kocham http://sheistakenbutstillhere.blogspot.com/

    OdpowiedzUsuń
  9. Jest wszędzie choć go nie ma, nie ma Dangera http://sheistakenbutstillhere.blogspot.com/

    OdpowiedzUsuń
  10. INFORMACJA/NOWY http://sheistakenbutstillhere.blogspot.com/

    OdpowiedzUsuń
  11. Kocham go-Wyszeptałam mu to ucha-Wciąż go kocham http://sheistakenbutstillhere.blogspot.com/

    OdpowiedzUsuń
  12. http://sheistakenbutstillhere.blogspot.com/ NOWY

    OdpowiedzUsuń
  13. NOWY http://sheistakenbutstillhere.blogspot.com/

    OdpowiedzUsuń
  14. 4 ROZDZIAŁY DO KOŃCA http://sheistakenbutstillhere.blogspot.com/

    OdpowiedzUsuń
  15. PRZEDOSTATNI ROZDZIAŁ http://sheistakenbutstillhere.blogspot.com/

    OdpowiedzUsuń
  16. FINAŁ http://sheistakenbutstillhere.blogspot.com/

    OdpowiedzUsuń
  17. Możesz dodawać kolejne rozdziały?

    OdpowiedzUsuń

Dziękuję:*