wtorek, 12 listopada 2013

Rozdział 45 - Recovery


*Niall*
Szykuję się przymusowo do klubu. Nie chcę tam iść, najchętniej zostałbym w domu i zamknął się w pokoju. Moja kochana… Co ja zrobiłem, po co? Myślę tylko o jednym i przed oczami mam ją wychodzącą z pokoju ciągnąć walizkę. Jedyna prawdziwa, którą pokochałem. Za 2 dni występ w The X Factor, a ja nie wiem jak dam radę jeśli nie wyprostuję tej sprawy.
Zaglądam do szafy i wyciągam pierwsze lepsze spodnie i jakąś koszulę. Wiem że starają się mnie pocieszyć i chociaż trochę wesprzeć, ale to nic nie da. Dla świętego spokoju pójdę dzisiaj z nimi.

Pełno ludzi. Przejście do baru prawie nie możliwe. Każdy kolejny krok i pchnięcie to w prawo to w lewo. Udało mi się, jestem przy ‘wodopoju’. Już nie myślę racjonalnie, każdy kieliszek przybliża mnie do stanu upojenia. Z nadzieją wlewam w siebie kolejne myśląc że zapomnę. Nic z tego, nadal przed oczami mam jej twarz i łzy. To moja wina. Jestem totalnym debilem. Wszystko zmarnowałem. Trafiło mi się najlepsze co mogło, ale ja jak to ja musiałem spierdolić.
Pogrążony swoimi myślami nie zauważyłem iż siedzi przy mnie szczupła brunetka i przygląda mi się z zaciekawieniem. Spojrzałem przelotnie na nią, była taka… taka inna, ale podobna do mojej, albo i już nie mojej Victorii. Dziewczyna uśmiechnęła się nieśmiało, w tym samym momencie coś pchnęło mnie ku niej i takim sposobem znalazłem się parę milimetrów od niej.

- Niall – wyciągnąłem pewnie rękę w jej stronę
- Lilly – lekko ją uścisnęła i znów ten zniewalający uśmiech
- Jesteś taka… wyjątkowa – wyrwało mi się z ust szeptem, jednak usłyszała
- Dziękuję… - wbiła wzrok w podłogę, moja Vic robiła to samo gdy prawiłem jej komplementy jest taka podobna
Dwoma palcami podniosłem jej podbródek, spojrzałem głęboko w oczy. Zdawały mi się takie same. Jeden pijany mężczyzna, zachwiał się i pchnął mnie w przód i tak oto moje usta znalazły się na jej. Takie idealne, takie słodkie, takie same… Dalej kompletna pustka.

*Vic*
Pierwsza noc bez niego, bez jego ‘dobranoc’, bez pocałunku w czoło. Pierwsza samotna noc. Pierwsza przepłakana noc i nikt cię nie pocieszy. Tylko on to potrafił. Trzymam telefon w ręku z wybranym kontaktem. Waham się. Chcę, ale nie chcę. Nie wytrzymam dłużej, jestem silna dam radę… Po co ja się oszukuję. Jest całym moim życiem, każdym oddechem, każdym spojrzeniem, każdym uśmiechem, każdą łzą. Wszędzie pełno go. Tęsknię. Zwyczajne słowo, a w tym momencie tyle odzwierciedla. Głowię się co u niego. Czy płacze czy się śmieje, czy jest sam czy też nie, a może tak jak ja umiera z tęsknoty lub przeciwnie. Najgorsze co może być to NIEWIEDZA. Wykańcza człowieka od środka.
Rano wstaję jakby nigdy nic. Nakładam najlepszy uśmiech jaki tylko potrafię wykonać i wychodzę z pokoju. Najważniejsze żeby nie zobaczyli. Uśmiecham się dla nich. Nie będę obarczać ich moimi problemami, to zbędne. Śniadanie przebiegło lepiej niż myślałam, żadnych pytań, każdy pogrążony w swoich myślach. Dużo się zmieniło od kiedy już nie mieszkam z nimi. Wszyscy są dziwnie spokojni. Czy to już oznacza koniec dla babci? Czy próbują przygotować się na to co nieuniknienie nastąpi? Znów ta wykańczająca niewiadoma.

Stało się. Straciłam kobietę która była drugą matką. Wiedziała o mnie więcej niż ja sama o sobie. Zawsze pomogła, tym razem też pewnie wszystko by naprawiła. Za późno. Już nie opowie mi o swoich miłościach. Nie pomoże przejść przez życie, nie uchroni od wszelkiego zła, nie da dobrej rady. Wraz z nią odeszła moja radość. Powiecie że zawsze będzie ze mną, wiem to, obiecała że nigdy mnie nie opuści i zawsze mi pomoże. To jednak coś innego niż bycie obok.

*Niall*
Ból głowy, tyle czuję. Lekko otwieram oczy i rozglądam się dookoła. Uf jak dobrze mój pokój, moje łóżko a w nim ja i dziewczyna. DZIEWCZYNA?! CO?. O co chodzi? Kim jest, zaraz, brunetka… klub… Lilly. O FUCK. Co ja zrobiłem. Zaraz, zaraz… uf… ciuchy są. Nic się nie stało. Ale ja się pytam co ona tu robi? Au, nie za dużo myśli na jedną chwilę, najpierw aspiryna, woda i dopiero ogarnę o co w tym wszystkim chodzi.
- Gdzie to jest? – mówię do siebie
- Szafka z lekami przy lodówce, górna półka, jest na wierzchu powinieneś znaleźć – odwracam się i widzę uśmiechniętego, aczkolwiek skacowanego Harrego – zaszalałeś wczoraj. Nie widziałem wgl o której wróciłeś, jak zniknąłeś idąc po drinki tak potem nie było cię. Widzę ze jesteś cały i zdrowy. – uśmiechnął się i wziął ode mnie tabletkę
- Nialllll! – Oliv krzyk dobiegający z góry przywołał wszystkich do mojego pokoju – Możesz mi powiedzieć kto to jest? – spytała spokojnie Olivia wskazując na Lilly

- Woho, stary nieźle! – powiedział Harry za co natychmiast jego dziewczyna wgniotła go wzrokiem w podłogę
- Zadałam pytanie.. – niecierpliwiła się przyjaciółka
- To jest Lilly, moja koleżanka, chyba… poznaliśmy się wczoraj w klubie i nie pamiętam reszty, ale jestem pewien że do niczego między nami nie doszło – podniosłem ręce do góry w geście obronnym
- Powiedzmy że ci wierzę, a teraz ogarnij całą tą sytuację czy coś, później pogadamy. – ucięła – A tak wgl to jestem Olivia – uśmiechnęła się sztucznie
- Ja Lilly, miło poznać – uśmiechnęła się szczerze
- Ta, ta, nie koniecznie miło – burknęła Oliv, ale Harry skutecznie zatkał jej usta ręką
- Ja przepraszam, za nią ona jest bardzo zmęczona, nie wie co mówi, do końca nie wytrzeźwiała – mówił wycofując się z pokoju
- Nie pierdol jestem wypoczęta i trzeźwa, nie powiem kto wczoraj schlał się jak świnia i potem wlec cię musiałam do pokoju… - znów ją uciszył
- Jeszcze raz przepraszam, miło było poznać – zniknął za drzwiami

- Przepraszam cię za nich... - nerwowo złapałem się za kark
- Nie ma za co rozumiem, to pewnie coś nowego... chociaż nie wiem, nie znam cię, nie wiem nic o tobie... - znów zawstydziła się
- Serio, nie wiesz nic po za tym że nazywam się Niall? - byłem zaskoczony jej wypowiedzią
- Nie bardzo... - zaprzeczyła, czyli ona nie wie kim jestem, jeśli lubi mnie to tylko ze względu na mnie, a nie to czym się zajmuję i ile zer jest na moim koncie
- Interesujące... a znasz taki zespół jak One Direction? - spytałem podchwytliwie
- Słyszałam o nich, ale to nie mój styl muzyczny, dlaczego pytasz? - spojrzała na mnie podejrzliwie
- Cóż bo jakby ci to powiedzieć, ja jestem członkiem tego zespołu i ten co tu był przed chwilą również - wyjaśniłem
- Serio? Z po tych paru minut spędzonych z wami nigdy nie powiedziałabym że jesteście gwiazdami - zaśmiała się, a robiła to prawie tak samo jak Vic.

10 kom = next

5 komentarzy:

  1. Yeah! Wróciłaś, a ja już tutaj umierałam z tęsknoty za tym blogiem ;c
    OCZYWIŚCIE, ŻE MASZ WRÓCIĆ!
    Rozdział jest świetny! Nie wiem co dalej napisać, jestem taka podekscytowana xd
    To czekam na kolejny rozdział i Pozdrawiam :3

    OdpowiedzUsuń
  2. JEZUS W KOŃCU WRÓCIŁAŚ OMG CUDOWNYT HDSFHDGHJGD
    A TUTAJ NOWY Danger jest..... http://sheistakenbutstillhere.blogspot.com/

    OdpowiedzUsuń
  3. O KOLEŻANKO, masz przewalone jutro, ale już Ci to mówiłam. Nie lubię już Lilly, ale to Ci też mówiłam, a jak nir to powiem jeszcze 23546534523 razy. Ogólnie cudowny jak każdy inny, ale kurcze no:c Mam nadzieje, że będzie dobrze, na ja się normalnie załamie, serio......

    OdpowiedzUsuń
  4. nie jesteś NIEŚMIERTELNY http://sheistakenbutstillhere.blogspot.com/

    OdpowiedzUsuń
  5. Kayla, czy jesteś tego pewna ? http://sheistakenbutstillhere.blogspot.com/

    OdpowiedzUsuń

Dziękuję:*