środa, 13 marca 2013

Rozdział 26 - I'm Getting Over You



Siedzimy wszyscy w szpitalu u naszej Vic. Dziewczyna powoli przypomina sobie urwane fragmenty z jej życia. Jesteśmy tu wszyscy. Ja, Niall, Lou, El, Liam, Dan, Zayn, Pez, Oliv i ten cały Tommy. Normalnie jak widzę tego chłopaka to mam chęć oszpecić tą jego śliczniutką buźkę. Ten chłopak tak działa mi na nerwy, że chyba nie wytrzymam. Przez niego już nie mam takiego kontaktu z Oliv. Co raz rzadziej się spotykamy. Szczerze powiem że brakuje mi jej. Tych naszych szczerych rozmów. Teraz znów się milutko do siebie uśmiechają, szepczą jakieś słodkie słówka i trzymają się za rączki. Normalnie rzygam tęczą. Co ona w nim widzi to ja nie wiem. Zostawię to już bez dalszego komentarza. Cóż dzisiaj spróbuję przeprosić Taylor i może jeszcze coś z tego wyjdzie. Managerowie raczej na nikogo innego się nie zgodzą. Bo przecież nasza miłość jest najpopularniejszą pośród wszystkich par. Nie wiem gdzie oni tą miłość widzieli. Przyznam że trochę mi na niej zależało wcześniej, dlatego zrobiłem wtedy Oliv awanturę. Po prostu może się w niej zauroczyłem, ale na pewno nie była to miłość. Wróćmy do naszej poszkodowanej. O dziwo przypomniała sobie wszystko przez jeden pocałunek naszego żarłoka. Szczerze mówiąc cieszę się że mój przyjaciel wreszcie znalazł sobie dziewczynę. Z naszego grona tylko ja i on nie mieliśmy wybranki. Oczywiście koło mnie kręcą się często dziewczyny, ale najczęściej są to przyjaciółki. Tylko że mediom tego nie wytłumaczysz. Pokazując się z każdym płci przeciwnej od razu musisz być z tym kimś w związku.
- Ej Harry! – obudził mnie z myślenia Lou
- Tak? – zapytałem zdezoriętowany
- Pytaliśmy się czy długo będziesz tak siedział czy idziesz z nami. – powiadomił mnie przyjaciel
- No jasne że idę. – wstałem z krzesła – cześć Vic – pożegnałem się z dziewczyną
- Pa – odpowiedziała mi po czym udałem się za Lou do samochodu
Okazało się że znów sobie z Oliv nie pogadam bo pojechała z tym lowelasem do siebie do domu. Już przecież u nas nawet nie mieszka bo Tommy był zazdrosny. Nim się postrzegłem byłem już w domu i nie zwracając uwagi na nic poszedłem do siebie do pokoju zamykając go. Znów pogrążyłem się we własnych myślach. Ostatnio zbyt często to robię. Przez te parę dni powiedzmy że się zmieniłem. Nie wiem czy na lepsze czy na gorsze bo nie mi to oceniać. Nim się obejrzałem minęły już 2 godziny.
Za jakieś 30 min mam spotkanie z Taylor. Nie wiem czego to robię. Może po prostu brakuje mi bliskości. Brakuje mi kogoś takiego jak Oliv. Kurde! Co się ze mną dzieje. Każdą myśl sprowadzam do niej. Koniec. Czas się ubrać. Z szafy wyciągnąłem ubranie i udałem się do toalety. Po 15 min byłem gotowy. Zastanawiałem się co jej powiem. Nic nie wpadało mi do głowy. Miałem jeszcze jakieś 10 min, postanowiłem się przejść. Świeże powietrze działało na mnie odprężająco.  Zaraz byłem w umówionym miejscu. Usiadłem na ławce, czekałem jakieś 2 min i przyszła królowa śniegu.
- Cześć – przywitała się oschle
- Cześć – sztucznie się uśmiechnąłem
- No mów, każda moja minuta jest cenna – powiedziała księżniczka
- Więc, mam takie pytanie… - nie dane mi było dokończyć
- Nie zaczyna się zdania od więc – upomniała mnie
- Dobrze. – przytaknąłem spokojnie – Moglibyśmy pozostać bardzo dobrymi znajomymi? – zapytałem czekając na jej reakcję
- Nie wiem, zależy czy ta wywłoka nadal się przy tobie kręci… - zastanawiała się

*Olivia*
Z Tommy’m jest mi dobrze. Jesteśmy razem jakieś 5 dni, ale muszę przyznać że warto było spróbować. Teraz mieszkam u siebie, bo Tommy stwierdził że nie chce żebym mieszkała z 5 chłopakami w jednym domu. Moim zdaniem przesadza bo z każdym z nich łączy mnie przyjaźń, ale nie chciałam się kłócić. W ciągu 2 dni ani razu nie gadałam z Harrym. Brakuje mi tego, tylko że za każdym razem gdy chce to zrobić uprzedza mnie mój chłopak. Widzę że Harremu nie bardzo podoba się mój chłopak, ale ukrywa to. Dzisiaj byliśmy w szpitalu u Vic. Dziewczyna odzyskała już całą pamięć. Po jutrze ma wyjść. Wszyscy cieszą się z tego powodu. Niall od rana do nocy tryska energią i dosłownie odlicza godziny do jej wyjścia. Teraz siedzę w salonie wraz z Tommym i oglądamy jakiś film, właściwie nie wiem co to jest bo skupiłam się na moim chłopaku, a bardziej jego ustach. Tak spędziłam cały wieczór. Chłopak wyszedł ode mnie gdzieś o 12. Nie czekając długo, zdjęłam dzisiejsze ciuchy i założyłam swoją piżamę. Szybko wskoczyłam pod kołdrę i wysłałam sms Harremu, aby jutro przyszedł do mnie pogadać. Po chwili byłam już otulona krainą snów.

Obudziłam się, a raczej zostałam obudzona przez jakiś puszysty kłębek drapiący w pościel. Przyjrzałam się kłębkowi i okazało się że jest to słodziutki kotek.
Pomogłam mu wspiąć się na łóżko i utuliłam do siebie. Jestem tylko ciekawa skąd on się tu wziął. O tym że chciałam mieć kotka wiedział tylko Harry i Vic, ale Vic wykluczamy bo ona siedzi w szpitalu. Więc to musi być sprawka loczka. Przyjrzałam się kotkowi. Był taki malutki i słodziutki, postanowiłam nazwać go Sky. Będzie mi się kojarzył z moim ulubionym pokojem, tym że lubię patrzeć w gwiazdy i wieloma innymi rzeczami. Od razu się do mnie przywiązał. Ten kotek będzie mi już zawsze towarzyszył. Po tak krótkim czasie już go pokochałam. Przytuliłam kotka do siebie i za chwilę coś, a raczej ktoś na mnie wylądował. Spojrzałam do góry i zobaczyłam uśmiechniętą pokręconą czuprynę i zielone oczy.
- Co ty robisz? – spytałam śmiejąc się z niewiadomo czego
- A nic, budzę cię, a właściwie to chyba już mój kolega cię obudził – wskazał na kotka
- A jak się ten twój kolega wabi? – zapytałam z ciekawością
- A wiesz ja myślałem na imieniem Sky, ale ta decyzja należy do ciebie – uśmiechnął się ukazując dołeczki
- Wiesz dziwna sprawa bo ja go nazwałam właśnie Sky – poruszałam brwiami
- Widzisz to przeznaczenie – uśmiechnął się cwaniacko
- Już się tak nie szczerz – zażartowałam - i złaź ze mnie – próbowałam go z siebie zrzucić
- Ej… no ja tu ci kotka kupiłem, tak z rana do ciebie przyszedłem, śniadanie ci zrobiłem a ty się ze mną tak witasz… - posmutniał momentalnie
- Ej no przepraszam… - próbowałam go udobruchać
- Nope… - dalej siedział niewzruszony
- Harry.. słoneczko ty moje… loczusiu mój… proszę– uśmiechnęłam się słodko
- Nie wiem… - zamyślił się i chytrze zaśmiał – musiałabyś mnie bardzo ładnie przeprosić – uśmiechnął się cwaniacko
- Czyli co mam zrobić? – zapytałam bojąc się odpowiedzi bo w tej loczkowatej głowie mieści się dużo dziwnych pomysłów
- ten dzień masz spędzić tylko i wyłącznie ze mną, od teraz, aż do 12 w nocy. – widać że spodobało mu się to co sam wymyślił – a i jeszcze poproszę… - wskazał na swój policzek
- Niech ci będzie – musnęłam ustami jego policzek i wraz z nim udałam się do kuchni. Między nogami przeplatał mi się Sky. Usiadłam na wysepce podziwiając poczynania przyjaciela przy patelni. Po krótkiej lekcji gotowania którą mi urządził, danie było gotowe.
Chłopak widział co lubię. Na talerzu przed nami stała sterta naleśników. Muszę przyznać ze ma rękę do gotowania bo wyszły mu wyśmienite. Śniadaniem zajęliśmy się dość szybko i po chwili nie było ani jednego naleśnika. Poleciałam szybko do siebie się ubrać. Znalazłam jakieś wygodne ciuchy i zeszłam na dół. Harry czekał już na mnie. Ubrany był w biały t-shirt z krótkim rękawkiem, czarne rurki i białe conversy. Teraz czeka mnie cały dzień spędzony tylko i wyłącznie z moim przyjacielem.
- To gdzie idziemy? Co robimy? – zapytałam z entuzjazmem
- A widzisz… dzisiaj ja decyduję, więc zobaczysz wszystko w swoim czasie. – nie chciał wypuścić z siebie informacji więc nie będę go zmuszała
- Okay to prowadź – powiedziałam i pociągnął mnie za rękę do wyjścia – czekaj tylko wezmę telefon i chociaż drzwi zamknę, a i jeszcze co zrobimy ze Sky’em? – zapytałam loczka
- Bierz go na ręce, zaniesiemy go do nas, chłopaki się ucieszą – zadecydował
- Okay – wykonałam wszystko co zalecił i ruszyliśmy w stronę domu chłopaków

5 kom = next

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz

Dziękuję:*