Po wyjściu rodziców kontynuowaliśmy nasz seans. Po
kolejnej filmowej godzinie mieliśmy dość. Więc postanowiliśmy trochę poprzeglądać portale społecznościowe. Najpierw ja zalogowałam się na facebook'a. Przy tym umówiłam się z Tommy. Potem
był tt nie obyło się bez hejtów, ale miałam to gdzieś. Po mnie laptopa przejął
Harry, a ja poszłam do kuchni po jakieś kanapki. Gdy wracałam z jedzeniem
chłopak już zamykał laptopa. Spojrzałam na zegarek i widniała na nim godzina
6.36 pm. Było jeszcze wcześnie, postanowiliśmy przejechać się na zakupy. W
lodówce była już pustka, ostatnie produkty wykorzystałam do kanapek. Chłopak
skoczył do domu po kluczyki i portfel, a poprawiłam makijaż i wzięłam torebkę
wrzucając do niej telefon, portfel, klucze od domu i tego typu rzeczy. Czekałam
chwilkę pod domem chłopaków i zaraz wsiadłam z Harrym do samochodu. W sklepie
zeszła nam jakaś godzina. Byłoby szybciej gdyby nie szalone fanki. W domu chłopak
pomógł mi rozpakować zakupy.
- To ja będę szedł – uśmiechnął się – poradzisz sobie? –
upewniał się
- Oczywiście – pokiwałam głową na tak
- Dobrze niech ci będzie, ale jakby co to dzwoń nawet w
środku nocy – uprzedzał
- Dobrze, obiecuję zadzwonić – położyłam jedną rękę na
sercu, a drugą uniosłam ku górze
- No i to ma się rozumieć, to ja zmykam cześć – wyściskał mnie
i zniknął za drzwiami
- Pa, – pomachałam
*Vic*
Poszłam z Niallem na
spacer! Wow, ale się cieszę. Wyszliśmy z domu, zaprowadził mnie do londyńskiego
parku. Szliśmy główną alejką, co chwila się śmiejąc i wygłupiając. Miałam na
sobie dość praktyczny strój ,natomiast Niall miał na sobie białą koszulkę polo, bordową bluzę, beżowe
spodnie, białe supry i czerwony fullcap. Wyglądał tak jak na co dzień mimo to i
tak mi się podobał. Nawet nie wiem kiedy zaczął mi się podobać, nie chciałabym
się w nim zakochiwać bo przecież on jest gwiazdą i może mieć każdą, którą tylko
zechce, a ja, ja jestem szarą myszką. Dziewczyną, której się poszczęściło że
poznała takich chłopaków. Zobaczymy jak to rozwinie się w czasie. Na razie wiem
tyle że Niall mi się podoba. Może i nawet coś do niego czuję, ale… przecież nie
mogę. Dobra Victoria stop! Nie myśl o tym, ciesz się chwilą – mówiłam w myślach.
Nawet się nie spostrzegłam kiedy byliśmy w centrum parku. Nigdy tu nie byłam
choć mieszkam w Londynie od urodzenia. To miejsce było piękne. Weszliśmy na
mostek rozciągający się nad
jakąś rzeczką. Urzekło mnie to miejsce. Takie proste ale wspaniałe w swej
prostocie.
Zatrzymaliśmy się na samym środku. Oparłam się o barierkę i
spoglądałam w wolno płynącą pod nami wodę. Chłopak zrobił to samo. Mimo tak
wspaniałej pogody, w tym miejscu nie było nikogo prócz nas. W pewnym momencie przerwałam chwilę trwającą
ciszę.
- Po co mnie tu przyprowadziłeś? – zapytałam od razu
- No bo mam ci coś ważnego do powiedzenia, a to miejsce jest
dla mnie wyjątkowe. – nerwowo bawił się swoimi palcami – widzisz to drzewo? –
spytał wskazując przed siebie, na co ja pokiwałam potwierdzająco głową – pod
nim zawsze przychodzę pomyśleć, często też piszę jakieś piosenki.
- I po co ja ci tu potrzebna – zażartowałam – oczywiście,
dziękuję ci że pokazałeś mi coś tak ważnego dla ciebie – od razu się poprawiłam
- Bo muszę ci coś powiedzieć tylko nie wiem jak zacząć –
przygryzł dolną wargę i przeniósł wzrok na swoje buty, wyglądał tak słodko, tak
niewinnie
- No to najlepiej zacznij od początku… - próbowałam wydusić
z niego trochę więcej informacji
- Dobra raz się żyje… - nabrał dużo powietrza w płuca i uniósł
wzrok, spojrzał swoimi zaczarowanymi niebieskimi oczami w moje brązowe –
Victoria, bardzo cię lubię..
- Tak wie… - przytknął do moich ust swój palec
- Ci.. nie przeszkadzaj – uciszył mnie – A więc bardzo cię
lubię… a nawet bardzo, bardzo. Spodobałaś mi się od razu, wtedy gdy przyszłaś z
Oliv do nas do domu. Masz w sobie coś czego nie potrafię opisać słowami, ale to
sprawia że mnie przyciągasz, za każdym razem gdy jestem przy tobie mam ochotę
się uśmiechać niezależnie od sytuacji, w życiu czegoś takiego nie czułem… ja
się chyba w tobie zakochałem… zrozumiem jeśli mi odmówisz, bo przecież co
takiego ja mogę mieć w sobie… - nie skończył bo uciszyłam go pocałunkiem prosto
w jego słodkie usta - To znaczy że…
- ja tylko pokiwałam głową na tak, a tym razem on mnie pocałował unosząc przy
tym do góry i kręcąc dookoła siebie. Chwilkę jeszcze postaliśmy na od dzisiaj naszym mostku i
powolnym krokiem wracaliśmy do domu. Chłopak niepewnie splótł nasze palce i
szliśmy dalej ciesząc się sobą.
3 komentarze = next
Suuper rozdział! :D
OdpowiedzUsuńCzekam z niecierpliwością na kolejny ;)
/onedirectionimaginyyy.blogspot.com
Świetne :* Kocham <3 Na prawde masz wielki talent :D
OdpowiedzUsuń