niedziela, 24 lutego 2013

Rozdział 20 - I Need You

- A dla kogo to miejsce? – zapytał przejęty Liam
- Dla naszego kochasia – oznajmiłem
- A mu co się stało? – zapytała zdziwiona Vic
- To samo co naszej koleżance – wskazałem na Oliv
- Jak to? – zdziwił się Niall
- To chyba telepatia jakaś czy coś. – stwierdziłem
- W sensie – zapytał nasz nieogarnięty blondynek
- No bo ona walnęła ręką w lustro, on walną ręką w lustro, ona siedzi na ziemi oparta o ścianę i nieprzytomna…
- On też jest nie przytomny i na ziemi? – nie dała mi skończyć El
- Dokładnie – podsumowałem
- Może jeszcze powiesz że tą samą ręką walnęli w lustro – zażartował Zayn
- Skąd wiedziałeś? – zadziwiłem wszystkich kompletnie
- To jest jakieś nienormalne – stwierdził Niall
- Mimo że się pokłócą to i tak robią to samo – wypowiedziała się Dan
- Albo to jest jakaś ukryta kamera, albo oni muszą być kiedyś razem – posumowałem
Zakończyliśmy naszą rozmowę ponieważ przyjechała karetka. Nie liczyli na taką liczbę ofiar ale szybko sobie poradzili. Już za chwilę jechaliśmy do szpitala. Jeden samochód prowadziłem ja, a drugi Horan. W moim była El, Dan i Liam, a w Horanka – Vic, Pez i Zayn.  Po jakichś 5 min byliśmy już w szpitalu. Nasze ranne koguciki leżały już grzecznie w łóżeczkach. Co prawda tylko mieli zetknięcie z lustrem, ale stracili dużo krwi, w szczególności Oliv. Oboje mieli podczepione kroplówki. Ubłagaliśmy pielęgniarki aby leżeli w jednej Sali bo było to łatwiejsze niż latać od jednego do drugiego. Chwilkę przy nich posiedzieliśmy i Oliv zaczęła się budzić.

*Olivia*
Otwieram oczy i razi mnie światło. Ponawiam wcześniejszą czynność tyle że wolniej. Leżę w jakimś niewygodnym łóżku i nie wiem o co chodzi. Pamiętam kłótnie z Harrym, potem jak walnęłam w lustro i dalej nic. Rozglądam się dokoła, nade mną stoi 8 uśmiechniętych ludzi. Brakuje mi jednego. Harry, nie ma go tu. Czy już naprawdę skończył ze mną się zadawać. Nawet nie chciał przyjechać do szpitala. Myślałam że może uda się jeszcze uratować naszą przyjaźń choć bardzo mnie zranił, nadal kocham go jak brata. Już zaczyna mi brakować naszych rozmów, wygłupów i wielu innych.
- O patrzcie, jedno z naszych rannych kogucików się obudziło – zażartował Lou
- Jedno? – zapytałam, komuś jeszcze coś się stało
- No tak bo drugi jeszcze śpi – wytłumaczyła El wskazując na łóżko obok
Usadowiłam się do pozycji siedzącej i zwróciłam się w stronę w którą wskazywała El. Ujrzałam tą czuprynę. Serce mi stanęło. Co mu się stało. Jeśli się nie obudzi to będę siebie tylko o to obwiniać. Mogłam od razu nie wyskakiwać z tym zakończeniem przyjaźni. Przecież ja nie potrafię bez niego. Jak najprędzej chciałam się do wiedzieć co mu jest bo był strasznie blady więc szybko zadałam serię pytań.
- Dlaczego on tam leży?.. – wskazałam na łóżko – Co mu jest?... Wyjdzie z tego?... Kiedy się obudzi?... – zadawałam niezliczone pytania – To moja wina. – skończyłam nie dając nikomu odpowiedzieć, spuściłam głowę i uroniłam jedną samotną łzę
- Spokojnie… jemu stało się dokładnie to samo co tobie. – wytłumaczył mi Zayn
- Jak to? To samo? – zapytałam zdziwiona, co to ma być, ukryta kamera, czy jakaś telepatia, to jest chore
- No właśnie, nas też to dziwi, nawet uważamy że to troszeczkę chore – mówiła Vic
W tym momencie obudził się Harry, spojrzał na łóżko obok – czyli moje. Jego mina była po prostu niedopisania, był tak przejęty że prawie płakał.
- Co ci się stało? – zapytał cichutko
- To samo co tobie – wciął się Lou
- Dokładnie – potwierdziłam, widząc jak się przejął mną oraz że mu też tak kłótnia nie była obojętna prawie cała złość skierowana do niego mi przeszłą
- Jak to możliwe? – zdziwił się chłopak
- Właśnie my też nie wiemy – odezwał się Liam
Wszyscy popatrzyli na siebie znacząco i kiwnęli głowami. Kompletnie nie wiedziałam o co chodzi.
- To tego my pojedziemy po wasze rzeczy bo wy przecież jesteście w piżamach – stwierdził Lou z El
- Tak my im pomożemy – dołączył się Zayn z Perrie
- Wiesz Niall jest głodny więc pojedziemy coś zjeść i kupimy wam też coś – powiedziała Vic
- No i my się przyłączymy bo coś zgłodniałam – powiedziała Dan ciągnąc Liama do wyjścia
Więc zostałam sama z Harrym. Zapowiada się ciekawie. Jedyna rzecz która ratuje sytuacje to jest że nie ma tu żadnych luster i jesteśmy trochę ograniczeni bo mamy kroplówki. Ta cisza mnie zabijała lecz ja bałam się odezwać. Wreszcie ku końcu mojej udręki odezwał się Harry.
- Oliv ja chciałem przeprosić… przecież wiesz że ja tak nie myślę… to wszystko przez nią… po prostu działały mną wtedy emocje… w życiu bym tak nie powiedział – mówił niepewnie
- Ja też chciałam przeprosić za to z końcem… po prostu wiesz jak mnie kiedyś ważne dla mnie osoby mnie zraniły więc to też przez to… - wahałam się nad każdym wypowiedzianym słowem
- To jestem dla ciebie ważny, nawet po tym rannym incydencie… - uśmiechnął się, myśląc że jest cień szansy aby było już dobrze
- Oczywiście, jesteś dla mnie jak brat, co byś nie zrobił nie potrafię się gniewać… - uśmiechnęła się lekko w jego stronę
- Nie wiesz nawet jak dla mnie ważna jest nasza przyjaźń… - przygryzł dolną wargę i uśmiechnął się niepewnie
- Misiaczka bracie?... – rozłożyłam ręce
- Jakbym mógł nie skorzystać z takiej propozycji – zawołał siostrę aby odczepiła to cholerstwo i siada na moim łóżku
- No to misiaczka siostro – rozłożył ramiona, a ja wtuliłam się w niego jak w pluszowego misia, po dłuższym tuleniu odkleiliśmy się od siebie
- Dla ciebie też jest to z tym lustrem dziwne – zaśmiał się
- I to jak – odwzajemniłam uśmiech – Normalnie jakaś telepatia – śmiałam się z sytuacji
- Tak?...  to może sprawdźmy czy teraz działa.. – zamyślił się i spojrzał na mój brzuch – to o czym teraz myślę
- Nie proszę nie Harry – moje prośby nic nie dały zaczął mnie łaskotać – Harry… proszę przestań… to miejsce publiczne – mówiłam powstrzymując się od śmiechu
- To co już się człowiek pośmiać nie może – zapytał oburzony i wrócił do łaskotania
Chwilę jeszcze mnie połaskotał i przestał, wtedy była po prostu głupawaka. Śmialiśmy się ze wszystkiego dosłownie. Do sali weszli wszyscy nasi przyjaciele i zaczęli na nas dziwnie patrzeć, a my znów wybuchliśmy śmiechem.
- Zayn dawaj 20 funtów – wyciągnął Lou rękę w kierunku Zayn'a, a ten niechętnie wyciągnął portfel i dał mu należne
- Dlaczego ma ci dawać kasę – zapytał Harry przestając się śmiać
- Oj bo się przecież pozakładali czy się pogodzicie czy nie i Lou wygrał bo znał twoją zawziętość – wytłumaczyła El
- Spoko – stwierdził Harry
- To kiedy was wypisują? – zapytała troskliwie Dan
- Nie wiem niech ktoś idzie i się zapyta – powiedziałam
- Zaraz przyniosą wypisy – powiedział Liam wchodząc do sali
- To super. Gdzie moje ciuchy – zapytałam patrząc na El
- A moje – Harry popatrzył na Lou
- Macie – podali nam ciuchy i poszliśmy się ubrać
El wybrała dla mnie coś w zupełnie jej stylu, ale cóż poradzisz przecież El najlepiej wie co nałożyć. Ubrałam się i wychodziłam i napotkała po drodze też ubranego już Harry'ego w to co wybrał mu zapewne Lou.  Razem weszliśmy do sali. Właśnie wtedy przyniesiono nam wypisy i mogliśmy wracać. Ja jechałam w samochodzie Nialla, a Harry w samochodzie Lou. Jechaliśmy do mojego domu żeby posprzątać. Po 10 min jazdy byliśmy już pod domem. Najpierw pozmiataliśmy wszystkie kawałki po szkle, potem zaczęło się zeskrobywanie zaschniętej krwi. Ohyda. Trzeba było jeszcze tylko wymienić lustra i gotowe. Oczywiście nie obyło się bez rozpaczania Zayna nad lusterkami. Chłopak kompletnie się załamał.
- Co te biedne cudeńka wam zrobiły? – mówił żaląc się – Przecież one tylko służą społeczeństwu, gdyby nie one jakby wyglądał świat! – użalał się nad potłuczonym szkłem
- Już spokojnie, teraz będą tu nowe, ładniejsze – wytłumaczyła mu Pez
- Tylko mają być,  bo to przecież najważniejsza rzecz w domu…, mi to się marzy taki dom ze ścianami z luster – zamyślił się
- Może już lepiej chodź do domu, bo chyba musisz się przespać – pociągnęła go za rękę Pez
- No dobraa.. – powiedział niechętnie i udali się do domu chłopaków
- My z Dan też już pójdziemy – oznajmił Liam i wyszli
- A my pójdziemy na spacer – powiedział Niall i obrócił głowę w stronę Vic, aby zobaczyć jej reakcje
- Jaki spacer?! Oni dopiero co wrócili że szpitala, nie mogę tak przyjaciółki zostawić! – wydarła się Vic
- Idźcie już my się nimi jak coś zajmiemy – zaproponowała El
- No niech wam będzie – zgodziła się Vic i poszła gdzieś z Horan'em
- To tak wy kaleki zmykajcie na kanapę, a my się wami zajmiemy – zarządziła El
- Bez jaj przecież im nic nie jest, to po co ja mam tracić czas – oburzył się Lou, ale chwilę potem zmienił zdanie bo El popatrzył na niego z miną zabójcy – Ale czego się nie robi dla przyjaciół.. – podszedł do nas i obiął ramieniem
- No to teraz zmykać na kanapę raz! – rozkazała El
Usiedliśmy z Harrym na kanapie i czekaliśmy co nadejdzie dalej.
- El naprawdę nie musicie tu siedzieć, ja sobie poradzę, Harry z resztą też. Prawda? – zwróciłam się do chłopaka
- Oczywiście w zupełności damy sobie radę – potwierdził moje słowa
- Niech wam będzie, ale jakby co to oczywiście dzwońcie natychmiast przyjdziemy – zamartwiała się El
- Spokojnie nie jesteśmy dziećmi – uspokajał ją Harry
Chwilę jeszcze tłumaczyliśmy El że nie musi się martwić i wyszli. Siedzieliśmy oglądając filmy i jakąś godzinę później przyszli rodzice.
- Cześć córciu, cześć Harry – przywitali się
- Cześć – zwróciłam się
- Dzień dobry – uśmiechnął się chłopak
- Co wam się stało w ręce – zapytała mama, zapomniałam że oni nie wiedzą, trzeba było coś wymyślić
- Bo wiesz mamo wygłupialiśmy się i jakoś tak wyszło – wymyśliłam na poczekaniu
- Uważajcie następnym razem – pokiwała głową mama
- Dobrze a po co przyszliście, nie to żebym się nie cieszyła tylko się pytam – od razu się poprawiłam
- Bo chcieliśmy się pożegnać – powiedział tato – za jakąś 1h mamy lot – wytłumaczył
- Tak szybko – zasmuciłam się trochę bo bardzo kocham swoich rodziców – No cóż, mam nadzieję że szybko przyjedziecie, tylko tym razem zadzwońcie przed przyjazdem – wszyscy się roześmiali bo pamiętali sytuację sprzed kilku dni
- Dobrze córciu – przysięgła mama
- Będę tęsknić – przytuliłam się do nich rodziców
- My też, a ty młodzieńcze opiekuj się nią, żeby niczego głupiego nie zrobiła, jakoś ci nadzwyczajnie ufam, nie zepsuj tego – powiedział tato zupełnie poważnie, na co Harry troszkę się przestraszył, ale gdy tato się roześmiał, chłopak też się rozluźnił
- To do zobaczenia- pożegnali się
- Miłej podróży – życzyliśmy im – do zobaczenia – pożegnaliśmy się i zniknęli za drzwiami

3 kom = next

3 komentarze:

  1. daleeej, pliska... ;)

    OdpowiedzUsuń
  2. Ej no! Dlaczego nie ma kolejnych rozdziałów?

    OdpowiedzUsuń
  3. Bardzo fajnie :D czekam na next ;)

    OdpowiedzUsuń

Dziękuję:*