Dzisiaj wyspałam się jak
nigdy. Przeciągnęłam się na łóżku i spojrzałam na wyświetlacz swojego telefonu.
Była 9. Wstałam i w swojej piżamie udałam się do kuchni zrobić śniadanie. Paulina wraca za 2 dni. Jakoś dam radę.
Przygotowałam omlety dla mnie i Bartka, a dla Oli kaszę. Chwilę później już
wszyscy zajadali. W międzyczasie dzwoniła moja siostra. Oczywiście Bartek wyrwał mi
telefon i gadał jak najęty. Dzisiaj była piękna pogoda, postanowiłam
spędzić trochę czasu w ogródku. Mieliśmy basen więc postanowiłam pierwszy raz
go użyć. Nałożyłam na siebie strój kąpielowy i ubrałam też dzieci. Za chwilę Ola siedziała w baseniku dmuchanym. Bartek
pilnował siostry a ja pływałam na materacu. Po chwili do basenu ktoś wskoczył.
Ściągnęłam swoje RayBany i ujrzałam Victorię ubraną w bikini. Oczywiście jak to ona, zawsze wyglądała świetnie. Podpłynęła do mnie i
przywitała się.
- No hey. Właśnie chciałam ci zaproponować kąpiel w
basenie, ale widzę że uprzedziłaś mnie. – usiadła obok mnie
- Widzisz, to się nazywa telepatia – przesunęłam się tak
że teraz obie leżałyśmy na materacu
Jeszcze zerknęłam na dzieci, jak widać świetnie się bawiły,
więc wróciłam do opalania się. Z niewyjaśnionych okoliczności znalazłyśmy się z
Vic pod wodą. Nasza mina musiała być wtedy bezcenna. Wypłynęłyśmy na
powierzchnię żeby zobaczyć kto nas tak urządził. Jak można było się spodziewać.
Był to Lou. Reszta ekipy (Zayn, Niall, Liam) stali przy brzegu nie mogąc
uspokoić się ze śmiechu. Spojrzałyśmy z Vic znacząco na siebie i odliczałyśmy
3.. 2.. 1.. i rzuciłyśmy się na Lou. Po chwili podtapiania. Wyszliśmy z wody i
położyliśmy się na leżaki.
- Przyszliśmy się zapytać czy możemy zrobić ognisko. Tylko
takie dla najbliższych. – powiedział Liam
- Jasne. Możemy je zrobić u mnie. Chyba wszystko co
potrzebne mam, a jak nie to coś się dokupi. – stwierdziłam
- To czyli o której? – zapytał od razu Zayn
- No to może tak 18? – zaproponowałam
- No to świetnie – podsumowała Vic
- To ja się mogę zająć jedzeniem – zgłosił się Niall
- To ja mu pomogę bo nic nie zostanie jak będzie sam –
dołączyła do niego moja przyjaciółka
- Ja mogę kupić alkohol tylko potrzebuję pomocy –
powiedziałam
- To ja mogę pojechać z tobą – zgłosił się Lou
- Ok to ja z Zaynem zorganizujemy gości – rozrządził Liam
- Okay to można zacząć przygotowania – zacierał ręce Niall
- A tak w ogóle to gdzie Harry – zapytała Vic, dopiero teraz
zauważyłam że go nie ma
- No wiesz migdali się z panną wszystko pod kontrolą –
przedrzeźniał ją Lou, na co wszyscy wybuchli śmiechem
- Lou nie nabijaj się z niej – zganił go Liam
- Chłopie proszę cię, może jeszcze powiesz że nie mam racji
– popatrzył na niego Lou powstrzymując się od śmiechu
- Nie no rację masz – zaśmiał się Liam
Przebrałam się i pojechałam z Lou do sklepu.
*Victoria*
Z powrotem nałożyłam swoje ciuchy i udałam się Niall'em do sklepu. Nakupiliśmy jedzenia jak dla jakiegoś pułku
piechoty. Przy okazji podwieźliśmy Bartka i Olę do mnie. Przynajmniej moje
siostra będzie miała towarzystwo. Nicola ucieszyła się widząc swoich gości. Będąc w domu spotkaliśmy już Oliv i Lou z hektolitrami
alkoholu. Przygotowaliśmy wszystko co było potrzebne. Chłopaki przynieśli
jakiegoś drzewa i ułożyli ognisko. Po chwili przyjechali Liam, Zayn i
dziewczyny.
- Jesteśmy! – podążyli przez dom do ogrodu
- Good afternoon ladies! – przywitałyśmy się z dziewczynami i zaczynałyśmy
plotkować
Atmosfera robiła się co raz bardziej luźna. Do Lou zaczął
dzwonić telefon, a że był on już pod wpływem El postanowiła odebrać.
- Nie Louis nie może
teraz gadać, to ja El…
- Oh cześć Harry…
- Tak wszyscy są
razem…
- Jesteśmy u Oliv..
- Harry się pyta czy mogą przyjść – odłożyła telefon i
zwróciła się do Oliv
- Mogą? – spytała Pez
- No tak bo przecież Taylor przyjechała – odpowiedziała jej
Dan robiąc przy tym wspaniałe miny, chyba nikt jej nie lubił
- Niech przychodzą, jakoś tą pannę przetrzymamy – mrugnęła
Oliv do nas, zaśmiałyśmy się i El śmiejąc się zaprosiła ich.
*Olivia*
- To jest Oliv moja przyjaciółka – wskazał na mnie – A to
jest Taylor – wskazał na nią
- Jego dziewczyna – uśmiechnęła się sztucznie i podała mi
rękę
- Jego najlepsza przyjaciółka – zrobiłam to samo co ona
Zaprosiłam ich na podwórko i zaczęła się impreza.
Gadałam z dziewczynami. Zabrakło nam napoju więc poszłam
do kuchni po zapasy. Za mną podążyła ‘uwielbiana’ przeze mnie Tay. Wyciągnęłam
butelkę z szafki i skierowałam się z powrotem na podwórko. Ale Taylor pociągneła mnie za ramię żebym się do niej
odwróciła.
- O co ci dzisiaj chodzi? Cały czas się na mnie patrzysz? –
wyrzuciłam to z siebie bez emocji
- Powiem w skrócie. – oznajmiła trochę wkurzona – Odpierdol
się od mojego chłopaka – wyrzuciła mi to prosto w twarz
- Sorry, ale nie zrobię tego. – uśmiechnęłam się triumfalnie
– Nie będziesz mu dobierać przyjaciół. To on sam sobie ich wybiera –
powtórzyłam uśmiech i ruszyłam w stronę ogrodu lecz pociągnęła mnie za rękę.
- Przeginasz dziewczynko, nie wiesz z kim zadzierasz. –
popatrzyła na mnie złowrogo, aż przeszły mnie ciarki – Ty myślisz że jak mu coś
powiem to dalej będzie się zadawał z taką pokraką jak ty? – uśmiechnęła się
triumfalnie
- Słuchaj, to że jesteś sławna nie pozwali ci poniżać ludzi.
Co ja ci takiego zrobiłam że tak po mnie jeździsz! – wykrzyczałam jej prosto w
twarz
- Jeżdżę po tobie ponieważ.. dla mnie jesteś nikim i
nie mam zamiaru zniżać się do twojego poziomu i właśnie Harry'ego chcę też przed
tym uchronić, a tamta banda debili niech robi co chce – mówiła wskazując na
wesołe buźki chłopaków – także mówię to po raz ostatni. Odpierdol się od
Harrego, on jest z innego świata ty z innego, dla niego jesteś nikim.. – nie
dokończyła bo do kuchni wparowała Vic i zaczęła jej demonstrować jaka to ona
nie jest.
Jak najszybciej
pobiegłam na górę żeby nikt nie widział moich łez. Walnęłam się na łóżko twarzą
do poduszki i ryczałam. A co jeśli ona ma rację? Jeśli ja nie powinnam się z
nim kolegować, a co dopiero przyjaźnić. Biłam się ze swoimi myślami. Poczułam dotyk na plecach.
Odwróciłam się i zobaczyłam El. Uwielbiałam tą dziewczynę, jak źle by nie było
samym uśmiechem rozweselała. Przytuliłam się do niej. Jest świetną dziewczyną,
Lou ma wielkie szczęście że ma kogoś takiego. Oby tylko tego nie spieprzył.
- Mała będzie dobrze –
pocieszała mnie – Ty serio wierzysz w jej słowa? – uniosła brwi – Przecież te
słowa powinny być skierowane do niej, wiesz jak jej Vic wygarnęła? Normalnie aż
się panna doskonała zdołowała – udawała Tay – chyba jej samouwielbienie spadło
– zaśmiała się i od razu zaraziła mnie tym, śmiałyśmy się i udawałyśmy Tay. Do
pokoju weszła Dan przyszykowana na pocieszanie, wchodzi a my śmiejemy się
na cały pokój. Popatrzyła się na nas dziwnie i również zaczęła się śmiać. W jak
najlepszych humorach zeszłyśmy na dół. Widząc mnie uśmiechniętą od ucha do ucha
Tay trochę było głupio, ale ja miałam to gdzieś. Gadałyśmy, śmiałyśmy się. Panna
Swift trzymała się na uboczu. Chłopaki zaczynali odwalać, zaczęły działać na
nich procenty. Postanowiliśmy że wszyscy zostaną u mnie na noc. Tylko panna idealna się wyłamała. Stwierdziła że jest już zmęczona. Chciała zabrać ze sobą Hazzę,
ale Lou bronił go dzielnie więc ostatecznie tylko ona wróciła do hotelu.
W moim pokoju spałam ja, El, Dan, Pez i Vic. Ból głowy był ogromny.
Wyszłam z łóżka po jakieś tabletki na kaca bo nie przetrzymam. W kuchni był
Harry w samych spodniach. Jego mina mówiła jedno – cierpię. Popatrzył na mnie i
widząc moje zmęczenie rzucił mi tabletki. Chwilę powzdychaliśmy i rozległ się
dzwonek do drzwi. Popatrzyliśmy na siebie i wzięliśmy coś do obrony, ja deskę,
a Harry jakąś butelkę. Podchodziliśmy powoli do drzwi. Chłopak szedł przodem.
- Otwieram na 3 – zakomunikował Harry
- Ok – odpowiedziałam szeptem
- 3 – zakomunikował i otworzył
Uniosłam deskę do góry, a chłopak spojrzał za drzwi i
wypuścił butelkę która potoczyła się między jego nogami. Wyłoniłam się zza
drzwi i tak jak Harremu, mi spadła deska.
- Dzień dobry – powiedział zdezorientowany chłopak
- Cześć mamo, cześć tato – powiedziałam zdziwiona
- Mówiłem żeby zadzwonić – zwrócił się tato do mamy
- Oj już nie zrzędź, dzień dobry – zwróciła się do Hazzy
- Wchodźcie – zaprosiłam ich do środka
Na szczęście impreza była na dworze i nie było bałaganu. Usadziłam
ich w salonie i poszłam zrobić kawę. Harry został z nimi. Nastawiłam wodę i
wróciłam do salonu.
- Jestem Harry – przedstawiał się
- Mama Olivii, Anna – podała mu rękę moja mama
- Tata Olivii, Artur – uścisnął mu dłoń tato
- Co was tu sprowadza? – zapytałam
- No wiesz co? Tak do rodziców na dzień dobry? – zganiła mnie
mama
- No więc? – ponagliłam
- No bo pewnie już nie wracasz do Polski więc chcieliśmy ci
przywieźć rzeczy – odpowiedział tato
- A.. to dziękuję bardzo – zwróciłam się do nich
- No i jeszcze mamy niespodziankę dla ciebie – dodała mama
- Jaką? – zapytałam z ekscytacją
- Kupiliśmy ci dom – wypowiedzieli razem
- Gdzie? – dopytywałam
- Widzisz ten dom? – zapytał wskazując na dom chłopaków – To
za tym domem jest kolejny, jest twój – wytłumaczył
- Dziękuję – rzuciłam się na nich i zaczęłam całować i
przytulać
Uspokoiliśmy się i zaczęliśmy rozmawiać, mama robiła mi
obciach opowiadając jakim to ja byłam wspaniałym dzieckiem. Nagle rozległo się
schodzenie ze schodów i przeklinanie pod nosem.
- Co mi kurwa do głowy przyszło żeby tak się schlać, nigdy
więcej, co ja pierdolę i tak będzie to samo, czego to tak boli – klął pod nosem
Zayn – ja pierdolę, jak nakurwia, - nie skończył bo zobaczył że w domu są ‘nowi’
ludzie i puścił buraka – Ee.. Dzień dobry – przywitał się pięknie – Jestem Zayn
– przedstawił się
- Córciu ja widzę że ty się rozszalałaś 2 chłopaków w domu,
nieźle, jeden przyzwoity grzeczny, a drugi typowy niegrzeczny. I oni się na to
godzą? – zapytał zdezoriętowany tato, na co Harry z Zaynem wybuchli śmiechem i
ja również. Nasz śmiech zwołał na dół Nialla i Lou.
- Co wy tu cię gwałcicie czy jak? – zapytał zaspany Lou
- Jedzenie – przeleciał przez salon Niall nie zwracając
uwagi na nic
- Ups.. Przepraszam.. Dzień dobry – ukłonił się Lou –
Nazywam się Louis
- Dzień dobry – odpowiedzieli rodzicie
- A tamten żarłok to Niall – przedstawił kolegę
- Córcia ilu ty tu chłopaków jeszcze trzymasz? – zapytał zdziwiony
tą sytuacją tato
- No jeszcze jeden jest – odpowiedziałam śmiejąc się
- Czyli jest ich 5… zaraz stańcie mi tu – zarządziła mama –
to wy jesteście One Direction? – zapytała olśniona mama
- No..
- No to córcia, na górze pewnie jest.. – zastanawiała się
mama – Liam.. mam rację – zapytała podekscytowana mama
- Tak mamuś,
- Louis, a Eleanor nie jest zła że ty tak balujesz? –
zwróciła się do zdziwionego Lou
- No nie wiem, niech pani ją zapyta, zaraz powinna zejść
- To kto tu jeszcze jest? – dopytywał tato
- No Eleanor, Danielle, Perrie i Victoria – odpowiedziałam
Z moimi rodzicami porozmawialiśmy chwilę i już wszyscy
byliśmy na dole. Mama postanowiła zrobić nam śniadanie.
- Już panią kocham – zachwalał mamę Niall
Pogadaliśmy chwilę i rodzice poszli do mojego domu zawieźć
przywiezione rzeczy. Chłopaki się ulotnili do siebie, a dziewczyny zostały.
Tylko Pez poszła na próbę.
Boskie , więcej , więcej i jeszcze raz więcej.! ♥
OdpowiedzUsuń