wtorek, 1 stycznia 2013

Rozdział 7 - I can be myself

Spojrzałam na zegarek. Widniała na nim godzina 16:00. Niezwłocznie udałam się do łazienki ogarnąć się. Najpierw udałam się pod prysznic. Dokładnie powolnymi ruchami namydliłam się i opłukałam. Głowę umyłam moim ulubionym owocowym szamponem. Wychodząc owinęłam się ręcznikiem dookoła ciała, jak to za zwyczaj robię, zaś mokre włosy zwinęłam w turban z ręcznika. Otwierając drzwi do łazienki udałam się prosto do garderoby, aby wybrać sobie ubranie. Wróciłam do łazienki i zaczęłam suszyć włosy. Suche już włosy postanowiłam wyprostować. Na twarz nałożyłam trochę pudru, górne powieki przejechałam eye-linerem, a rzęsy potraktowałam tuszem. Gdy makijaż był już gotowy, zabrałam się za ubieranie wcześniej naszykowanego zestawu. Gotowa już spakowałam najpotrzebniejsze rzeczy do torebki i przy okazji spojrzałam na godzinę wyświetloną na moim telefonie. Była już 17:45. Postanowiłam już wyjść z domu.
- Wychodzę, nie czekajcie na mnie z kolacją nie wiem o której przyjdę. Pa
- Dobra, dobra! Tylko nie rób głupot i pilnuj się. Skoro tak się odstroiłaś to wnioskuję że to ‘dobry kolega’. – popatrzyłam na nią i uniosłam znacząco brwi. – Już cię nie zatrzymuję uciekaj. Pa
Szłam normalnym tempem wiedząc że mam jeszcze czas. Będąc już prawie na miejscu dostałam sms. To od Harrego.

‘Wykombinowałem! Tylko do tej pory nie wiem jak on się tam znalazł. Co robisz? :) Harry xx’
‘Właśnie idę na spacer ze znajomym. A ty?’
‘O.. Mam być zazdrosny? Siedzę z chłopakami w domu’
‘No nie wiem czy masz czy nie..;) Ja muszę kończyć, pa xx’
‘Dobrze, nie przeszkadzam, pa xx’

Dochodząc pod sklep zauważyłam że chłopak już tam był. Ubrany w szary sweter z brązowymi wstawkami na ramionach, czarne rurki i brązowo niebieskie vansy. W ręku trzymał różową różyczkę. To było takie słodkie. Podszedł do mnie i musnął mój policzek. Spowodowało to zdecydowany rumieniec na mojej twarzy.
- Cześć, ładnie wyglądasz – oznajmił nieśmiało chłopak
- Hey, dziękuję – uśmiechnęłam się nie śmiało
Powolnym krokiem udaliśmy się do Milk Shake City. Dużo o nim słyszałam i zawsze chciałam tam pójść. Nawet nie spostrzegłam się że już stoimy pod wejściem do lokalu. Jako dżentelmen otworzył drzwi i wpuścił mnie przed siebie. Podeszliśmy do dziewczyny która stała za ladą i złożyliśmy zamówienie.  Dziewczyna nie była wiele starsza od nas. Moim zadaniem miała z jakieś 23 lata. Była bardzo ładna. Miała blond włosy opadające na jej plecy, grzywkę zaczesaną na bok i niebieskie oczy.  Miała na sobie czerwony cienki sweterek zapięty tylko na dwa górne guziki, pod sweterkiem widniał biały t-shirt, zaś na noga miała czarne rurki i czerwone conversy. Przyjęła nasze zamówienie i skierowała nas do stolika aby poczekać. Ja zamówiłam shake truskawkowy, a Mickey czekoladowego. Nie musieliśmy długo czekać na nasze zamówienia. Natychmiast wyszliśmy z lokalu i udaliśmy się na krótkie zwiedzanie Londynu. Najpierw udaliśmy się na przystanek gdzie wsiedliśmy do tego słynnego czerwonego autobusu. Dzięki temu że było lato i pogoda dopisywała mogliśmy podziwiać Londyn w jego całej okazałości. Powoli zaczynało się ściemniać, a miasto nabierało jeszcze większego uroku. Muszę przyznać Londyn nocą wygląda bajkowo. Wysiadając z autobusu podążyliśmy na jakiś most z którego widniał najpiękniejszy jak dotąd widok na miasto. Spoglądając na zegarek niechętnie oznajmiłam że musimy wracać.
- Micky. Ja już muszę się zbierać bo jest już późno i siostra będzie się o mnie martwić, a po za tym jak zauważyłam mam stąd dość daleko do domu.
- Szkoda że już musimy wracać, ale cieszę się że zechciałaś zaszczycić mnie swoją obecnością – chłopak uśmiechną się znacząco na co ja zachichotałam – Dziękuję – pocałował mnie w policzek a ja mimowolnie zarumieniłam się.
- Nie to ja dziękuję że pokazałeś mi swoje miasto. Do zobaczenia. – ostatni raz uśmiechnęłam się w jego stronę, pomachałam i powoli znikał z mojego pola widzenia. Nie czekając długo sięgnęłam po telefon i wykręcałam numer do taxówki. Już miałam nacisnąć zieloną słuchawkę gdy ktoś zakrył mi oczy. Na początku się przestraszyłam, ale gdy usłyszałam dobrze znajomy mi głos wszelkie obawy znikły.
- Zgadnij kto to? – ta chrypka, nigdy bym jej nigdzie nie pomyliła
- Hm..? No nie wiem.. Mickey – droczyłam się z loczkiem
- No wiesz co..?! – w tym momencie znów zobaczyłam świat, szybko odwróciłam się aby zobaczyć minę znajomego. – Mam się obrazić? – uniósł brwi do góry
- Oj no Harry, przepraszam, ja tylko żartowałam. Od razu wiedziałam że to ty. – popatrzyłam na niego słodkimi oczami, na co się uśmiechnął
Harry ubrany był w biały t-shirt z krótkim rękawkiem i beżowe spodnie do tego na nogach miał czerwone converse przed kostkę.
- Nie umiem się na ciebie gniewać – znów ukazał swoje dołeczki – to jak wracasz do domu.
- No tak, czy miałbyś chęć mi potowarzyszyć? – uniosłam lekko brew i spojrzałam na jego twarz oczekując reakcji.
- No oczywiście. To dla mnie zaszczyt – uśmiechnął się do mnie i ruszyliśmy w stronę domu.
To miasto wygląda naprawdę pięknie nocą. Czując wibracje w telefonie, jak najszybciej wyciągnęłam go i spojrzałam na ekran. Widniał na nim sms od siostry.

‘Może zaszczycisz dom swoją obecnością?'
‘Jasne już wracam. Nie martw się, niedługo będę.:*’

Dalsza droga minęła mi bardzo szybko. Całą czas uśmiech nie schodził ani z mojej twarzy, ani z twarzy mojego towarzysza. Opowiadał mi kawały, robił głupie miny, a ja śmiałam się w niebo głosy. Ludzie którzy jeszcze byli na dworze patrzyli się na nas jakbyśmy uciekli z szpitala psychiatrycznego albo byli pod wpływem środków odurzających. Nie przeszkadzało to nam ponieważ najważniejsi byliśmy my. Z Harrym dogadywałam się jak jeszcze z nikim innym. Czułam że w jego towarzystwie nie muszę nikogo udawać. Mogę być tylko i wyłącznie sobą. Podobało mi się to, że nareszcie znalazłam kogoś z kim mogłam spędzić każdą chwilę.

1 komentarz:

Dziękuję:*