Następnego dnia obudził mnie dźwięk wiadomości która
przyszła na mój telefon. Przetarłam oczy i zauważyłam że loczek jeszcze śpi
więc delikatnie odsunęłam się od niego i wstałam. Wiadomość przysłała Paulina.
‘Poradzisz sobie
jeszcze beze mnie? Oczywiście że tak. Będę trochę później, albo w nocy,
musiałam pojechać do Walii załatwić coś dla firmy. Nie roznieś mi domu:*’
Odpowiedziałam jej.
‘Jasne że sobie
poradzę. Uprzedź mnie kiedy przyjedziesz. Spróbuje nie roznieść, ale nie
obiecuję:*’
Odłożyłam telefon na komodę i udałam się
do pokoju dziecięcego. Maluszki jeszcze spały więc poszłam do kuchni
przygotować coś do jedzenia. Postawiłam na naleśniki. Gdy już sterta naleśników
była gotowa. Machnęłam talerzem przed nosem loczka tak aby poczuł ich zapach.
Momentalnie się obudził.
- Ja nie wiedziałem że od razu po śnie czekają mnie takie
pyszności – uśmiechnął się cwaniacko
- No widzisz, to taka rekompensata i podziękowanie za
wysłuchanie mnie i towarzyszenie mi podczas burzy. – ładnie się uśmiechnęłam i
podążyłam do stołu, a on za mną
Po śniadaniu przygotowałam coś dla dzieci i poszłam po nie. Wraz z Harrym nakarmiliśmy szkraby i usadowiliśmy w pokoju dziecięcym.
- Wiesz co, bardzo ci dziękuję za wysłuchanie mnie. Potrzebowałam takiej rozmowy, dzięki tobie poczułam się lepiej. – uśmiechnęłam się do loczka i on to odwzajemnił.
Po śniadaniu przygotowałam coś dla dzieci i poszłam po nie. Wraz z Harrym nakarmiliśmy szkraby i usadowiliśmy w pokoju dziecięcym.
- Wiesz co, bardzo ci dziękuję za wysłuchanie mnie. Potrzebowałam takiej rozmowy, dzięki tobie poczułam się lepiej. – uśmiechnęłam się do loczka i on to odwzajemnił.
- Od dzisiaj zawsze możesz na mnie liczyć, pamiętaj możesz
mi wszystko powiedzieć i ja zawsze cię wysłucham. Dzwoń nawet z głupotami o
każdej porze dnia i nocy. – uśmiechnął się i przytulił mnie.
- Dobrze, ty też dzwoń o każdej porze i mów mi wszystko. –
odwzajemniłam jego gest
- To co teraz robimy? – zapytał loczek
- No nwm. Lodówka świeci pustkami więc przydałoby się pójść
na zakupy – oznajmiłam
- No to na co czekamy? Ty idź się ubierz a ja ubiorę dzieci
i przygotuję do wyjścia
Jak powiedział tak
zrobiłam. Pobiegłam na górę i przerzucając ubrania w garderobie wreszcie coś znalazłam. Jak rzadko, choć od mojego przyjazdu tak było
codziennie, w Londynie kwitło lato. Promienie słoneczne ogrzewały każdy zakątek
miasta. Jak najszybciej zbiegłam na dół gdzie stał już gotowy Harry. Jednak
umiał on się zająć dziećmi. Wsadziłam Olę do wózka, a
Bartka za rękę prowadził Harry. Szliśmy powolnym tempem gdyż inaczej Bartuś by nie nadążał. Promienie słoneczne ogrzewały
nasze twarze. Po dziesięciominutowej wędrówce dotarliśmy do sklepu. Był on dość duży, ale na
szczęście Harry znał go doskonale. Wybieraliśmy masę produktów przy tym
świetnie się bawiąc. Dzieciaki siedziały w wózku na zakupy i śmiały się z nas.
W szczególności gdy loczek zaczął je rozbawiać nakładając na głowę meksykański
kapelusz.
Odchodząc od kasy cali załadowani udaliśmy się tą samą drogą do domu. Miałam wrażenie że ktoś ciągle nas śledzi, ale to mogło być tylko takie moje głupie wrażenie. Gdy zbliżaliśmy się do domu usłyszałam dźwięk przychodzącego sms’a i spojrzałam na ekran mojego telefonu.
Odchodząc od kasy cali załadowani udaliśmy się tą samą drogą do domu. Miałam wrażenie że ktoś ciągle nas śledzi, ale to mogło być tylko takie moje głupie wrażenie. Gdy zbliżaliśmy się do domu usłyszałam dźwięk przychodzącego sms’a i spojrzałam na ekran mojego telefonu.
‘Mam nadzieję że mnie
jeszcze pamiętasz :) Masz chęć się spotkać?’
Odczytując tą wiadomość nie wiem dlaczego ale uśmiechnęłam
do ekranu. Momentalnie Harry to zauważył i poruszał znacząco brwiami.
- Kto taki sprawia, że na twojej twarzy widnieje uśmiech? –
uśmiechnął się głupkowato
- Widzisz, zapomniałam ci powiedzieć. To Micky, poznałam go 1
dnia kiedy tu przyjechałam. Pomógł mi nie zgubić się tutaj i nic więcej. –
udzieliłam wyczerpującej odpowiedzi oczekując reakcji loczka.
-Na pewno? Bo wiesz.. mi możesz wszystko powiedzieć. – nie
przestawał mnie męczyć
-Tak wiem że mogę i to na pewno wszystko na ten temat. –
odpowiedziałam poczym słodko się uśmiechnęłam, a on to odwzajemnił.
Wchodząc do domu chłopak pomógł mi z dziećmi i zakupami.
Rozpakowywanie nie potrwało długo, ale nie zabrakło też śmiechu. Przerwę między
istną komedią zrobił telefon Harrego.
- Halo? – wypowiedział zaciągając się jeszcze ze śmiechu
- Jezu, Harry jak ja się martwiłem o ciebie, nie ma cię już
od jakichś 24h a ja tu od zmysłów odchodzę, miałeś tylko pójść popilnować
dzieci, a nie robić nie wiadomo co?! Harry i z czego ty się tak śmiejesz?! –
przez telefon wykrzyczał jednym ciągiem jak się później dowiedziałam Louis.
- Nie trzeba było się tak martwić, przecież nie mam 10 lat.
No fakt dzieci jak pilnowałem tak pilnuje, a że jakoś się przeciągnęło to nie
moja wina. A propo śmiania się to między innymi ty jesteś jego powodem idioto. Zachowujesz się jak
moja matka. – odpowiadając na pytania, dalej wydawał z siebie dźwięki chichotu.
- No dobrze może i masz racje, jesteś już dorosły. –
przyznał mu rację Lou
- No właśnie, nareszcie to zrozumiałeś..?
- Oj tam.. Może chociaż jaśnie książę powiedzieć o której
wróci? Hm..? – wydukał Lou
- No nie wiem o której mnie stąd wypuszczą. – zaśmiał się do
słuchawki i poruszał brwiami patrząc na mnie.
- Oj z tobą widzę dzisiaj nie da się rozmawiać. Jak
spoważniejesz to zadzwoń. Czyli trochę sobie poczekam – rzucił Lou żartem
- Cześć mamo
- Pa lalusiu!
Ich rozmowa tak mnie bawiła że nie mogła się ogarnąć,
leżałam na podłodze i zwijałam się ze się ze śmiechu. Harry widząc co robię
patrzył się na mnie jak na wariatkę, ale po chwili dołączył do mnie. Zaczęliśmy
się łaskotać zapominając o bożym świecie.
- Nie… Harry… Proszę…. Już nie mogę… przestań – jąkałam się
ze śmiechu, już nie miałam siły śmiać się. Po dość długich prośbach przestał.
Kooooooochaaaaaaaammm <3dalej :*
OdpowiedzUsuńSuper.! ♥
OdpowiedzUsuń